niedziela, 28 września 2025

Nowa Zelandia nie uznała Palestyny

Uważam, że od około 2016 roku z Nową Zelandią dzieje się coś niedobrego. Obecnie kraj ten pogrążony jest w wielu problemach natury ekonomiczno-politycznej i choć był w przeszłości celem, pożądanym celem, migracji, to obecnie staje się Nowa Zelandia państwem z którego coraz więcej mieszkańców po prostu ucieka. 


Źródło zdjęcia: NZ Herald.


Na ostatniej sesji ogólnej ONZ nowozelandzki minister spraw zagranicznych Winston Peters postanowił zakomunikować światu, że Nowa Zelandia nie uzna Palestyny. Czy był to dobry ruch, dla państwa, które dotąd słynęło z obrony wolności i praw człowieka? Dla państwa, które przez wzgląd na swoja humanitarną postawę, określane było na arenie międzynardowej jako "mały mocarz"?

Jak wynika z doniesień medialnych, cieszą się w Izraelu z takiego stanowiska Winstona Petersa i Nowej Zelandii. Niestety, radować się powszechnie nie można, bo kurs jaki obiera Nowa Zelandia jest dramatyczny. To w zasadzie porzucenie stanowiska, które na arenie międzynarodowej Nowa Zelandia promowała od dziesiątek lat. Peters w swoim przemówieniu ani razu nie odwołał się do katastrofy humanitarnej w Gazie, ani w ogóle do sytuacji Gazy. Właściwie można by domniemać, że Petersowi przemówienie pisano chyba w Tel Aviwie, gdyż argumenty byly jako żywo wyjęte z przemów oficjeli żydowskich. 

Zawsze ceniłem Winstona Petersa, to obecnie najbardziej doświadczony polityk w nowozelandzkich elitach politycznych, a zaraz najbardziej chyba kontrowersyjny. Dość wspomnieć, że ma obecnie 80 lat! Przy tym cieszy się zdrowiem i werwą, której brakuje wielu młodszym politykom. Nadal stoi na czele Partii Najpierw Nowa Zelandia (New Zealand First). Jednak kurs w polityce międzynarodowej, jaki wskazuje dla Nowej Zelandii jest czymś jednak niekoherentnym z historią, kulturą i tradycjami Nowej Zelandii. Wydaje się, że Wellington zdecydowało się na taki  ruch, głównie pod naciskiem Waszyngtonu, do którego bardzo zbliżyła się prawicowa ekipa Christophera Luxona i Winstona Petersa. Wspomnieć bowiem trzeba, że rezygnacja Nowej Zelandii z względnej niezależności na arenie międzynarodowej, wiąże się zarówno z problemami wewnętrznymi, jak i narastającą rywalizacją amerykańsko-chińską na Pacyfiku. Nowozelandczycy, zdecydowali już chyba o tym, że będą na dobre i złe stać po stronie Ameryki. Tylko czy cenę za to musiało być milczenie w sprawie palestyńskich ofiar w Gazie?

Na usprawiedliwienie niejako swojej postawy Winston Peters przywołał konferencję z Montevideo z 1933 r., zgodnie z którą państwa muszą posiadać nie tylko terytorium, ludność i władzę, ale też zdolność do wchodzenia w interakcje z innymi państwami. Peters uznaje, że to co mielibyśmy nazywać państwem palestyńskim nie spełnia tych podstawoych kryteriów. 

środa, 19 marca 2025

Urzędnikom nie po drodze z transparentnością

Jak wynika z najnowszego raportu nowozelandzkiego ombudsmana, siedem rządowych agencji, które przebadał pod kątem udostępniania informacji publicznych wykazywało nieprawidłowości w udostępnieniu informacji. Głównie dotyczy to kwestii związanych z przeciąganiem spraw, nie udzielaniem informacji (bezczynnością), ale i niską kulturą i brakiem wiedzy. Jest to o tyle smutne, że Nowa Zelandia jest zawsze bardzo wysoko w rankingach państw o najlepiej funkcjonującej demokracji. Jak więc sprawy się mają w pozostałych państwach świata? 

Więcej o sprawie raportu ombudsmana nt. informacji publicznej w NZ: tutaj.  

czwartek, 23 stycznia 2025

Gorąco w kraju kiwi

Ostatnie miesiące to okres wzmożonej aktywności politycznej w Nowej Zelandii. Nowy rząd koalicyjny wprowadza zmiany, które wywołują opór społeczny, szczególnie w mniejszości maoryskiej. Proponowane rozwiązania dotyczą statusu Traktatu z Waitangi, fundamentalnego dokumentu, który gwarantował Maorysom specjalny status w relacjach z Koroną. Obecnie polityk liberatariański David Seymour porponuje nową ustawę, zgodnie z którą Maorysi nie będą mieli żadnego specjalnego statusu i która doprowadzi do reinterpretacji Traktatu z Waitangi. Po stronie mniejszości wywołuje to wściekłość, bo podważa także ich dążenia do odzyskania ziemi, którą Maorysom odebrano w trakcie kolonizacji wyspy. Sytuacja jest bardzo napięta i doprowadziła już w ostatnich tygodniach do wielkiego protestu 40 tys. Maorysów, którzy przeszli pieszo z północnej części Wyspy Północnej do Wellington, aby wyrazić swój sprzeciw i niezadowolenie z polityki rządu Christophera Luxona. 


Więcej o sprawie: https://www.aljazeera.com/news/2024/11/19/tens-of-thousands-protest-new-zealand-maori-rights-bill



czwartek, 19 stycznia 2023

Dlaczego Ardern zrezygnowała?

W mediach gruchnęło o rezygnacji Jacindy Ardern - niezwykle popularnej premier Nowej Zelandii. 

Popularnej, ale szczególnie poza Nową Zelandią. Stojąca na czele już drugiego z rzędu rządu, kierowanego przez laburzystów (Partia Pracy), Jacinda Ardern pomimo niezłych wyników wyborczych w przeszłości zaczęła tracić grunt pod nogami w związku z polityką antycovidową oraz problemami - na rynku mieszkaniowym. Nadto na coraz niższe poparcie w sondażach dla rządzcej partii i premier NZ Jacindy Adern silny wpływ miała rosnąca inflacja (na poziomie około 8%, więc wciąż niewielka w porównaniu do państw europejskich). 

Według części obywateli, zmęczonych resktrykcjami antycovidowymi - system zakazów, szczególnie swobodnego przemieszczania się, w tym podróży - a zaznaczmy, że jedną z głównych usług eksportowych Nowej Zelandii jest szkolnictwo wyższe. Tysiące studentów z Chin, Indii oraz innych państw zasila nowozelandzki budżet i przyczniało się do gospodarczej prosperity. Ten trend wyhamował w czasie pandemii. 

Warto więc patrzeć na tę kwestię szerzej - zużyty wizerunek, wiązany przez Nowozelandczyków z problemami, a nie rozwiązaniami problemów - który niosła ze sobą już Jacinda Ardern, to rzeczywista przyczyna rezygnacji nowozelandzkiej premier ze stanowiska, gdyby pozostała na nim jeszcze kilka tygodni dłużej, mogła zatopić okręt wyborczy Partii Pracy. W tym roku, prawdopodobnie w październiku odbędą się wybory do Izby Reprezentantów 54 kadencji. Prawdopodobnie, wg sondaży wygrana leżała w zasięgu Partii Narodowej, a nie Partii Pracy. Jeśli założmy, że kierownictwo Partii Pracy miało wpływ na "zdjęcie" Ardern z fotela i stoją za tym decyzje podjęte już wcześniej na partyjnym caucus, to zakładać nalezy, że nowy premier jest już znany i ma on bardzo wysokie notowania. Prawdopobnym kandydatem może być Chris Hipkins z Partii Pracy, gdyż cieszy się najlepszą oceną opinii publicznej i był członkiem rządu Ardern. Innym kandydatem jest Andrew Little - który przed Ardern był twarzą kampanii wyborczych Partii Pracy, być może teraz dostanie swój czas, aby poprawić wizerunek Partii Pracy przede wyborami. Oczywiście jest też prawdopodobnym, że na stanowisko premiera zostanie powołany jakiś sympatyczny człowiek z "tylnych ławek". W zasadzie z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w polityce Nowej Zelandii w 2016 r., kiedy wciąż dość popularny premier Nowej Zelandii z Partii Pracy, John Key, również niespodziewanie zrezygnował (zastąpił go mało wyrazisty i technokratyczny Bill English, co w efekcie przyczyniło się do utraty władzy przez Partię Narodową). Jednak i za tamtą rezygnacją stała ... polityka i rodzina. John Key był zamieszany w dość niejednoznaczne zachowania wobec kelnerki, którą ciągnął za włosy w restauracji, a ponadto jego kancelaria wpływała na przekaz medialny - bezpośrednio instruując i komunikując się z dziennikarką, która przyglądała się sprawie zachowania premiera wobec wspomnianej kelnerki. Problem leżał w tym, że jednocześnie dziennikarka ta przekazywała informacje pozyskane od kelnerki ... do kancelarii premiera. Ten skandal po prostu wyciszono - za pomocą rezygnacji. W przypadku Ardern, skandalem były jej decyzje polityczne z ostatnich miesięcy, które wywoływały ostre protesty społeczne. Mit Ardern jako cudownej dziewczyny lewicowej polityki nie runął na oczach świata, bo nowozelandzka premier zdążyła na czas uciec ze sceny. 

czwartek, 26 listopada 2020

Dylematy pragmatyzmu politycznego

Coraz częściej można przeczytać w mediach nowozelandzkich, że kurs polityki Jacindy Ardern wobec Chińskiej Republiki Ludowej jest niejasny. Z jednej bowiem strony, doszło w ciągu ostatniego roku do wielu krytycznych wypowiedzi, między innymi byłego wicepremiera Winstrona Petersa nt. Chin, łamania praw człowieka, odpowiedzialności za pandemię, infiltrowania życia politycznego innych państw przez Chiny itd. Z drugiej strony Nowa Zelandia z Chinami wchodzi w coraz silniejsze relacje ekonomiczne, a głosu chińskiej ambasador słucha się w Wellington (choć ambasada jest w Lowe Hutt) z wielką uwagą. Można podejrzewać, że Nowa Zelandia znalazła się w interesującym położeniu geopolitycznym w którym zarówno USA jak i Chiny będą zabiegały o względy tego "małego mocarza". Jak jednak Nowa Zelandia chce bronić swego międzynarodowego statusu i obrazu państwa demokratycznego i wspierającego inne państwa demokratyczne, kiedy np. pod naciskami chińskiej ambasador władze w Wellington zamilkną nt. położenie Hong Kongu, kwestii Ujgurów lub Tajwanu? Czy przyjęta przez Nową Zelandię dekady temu polityka pragmatyzmu politycznego da temu małemu państwu jakiekolwiek szanse wybrnięcia z sytuacji w której właściwie powstał pat - między tym co korzystne (wzrost obrotu z Chinami), a tym co właściwe (prawa człowieka, obrona demokracji, wsparcie dla obozu państw cywilizacji zachodniej)? Obawiam się, że lewicowe rządy Jacindy Ardern nie będą potrafiły wybrnąć z tej pułapki zastawionej na Nową Zelandę przez los. 

piątek, 30 października 2020

Kiwi combo: gandzia i eutanazja?

Wybory w Nowej Zelandii zwyciężyła z miażdżącą przewagą Partia Pracy, ale to nie jedyne elektryzujące wieści z Wellington. Przy okazji wyborów parlamentarnych odbyło się referendum (17 października) w dwóch sprawach: 1. poparcia dla legalizacji eutanazji; 2. legalizacji posiadania i spożycia marihuany. W kwestii eutanazji Nowozelandczycy opowiedzieli się za umożliwieniem odebrania życia osobom, które znajdują się w stanie agonalnym i żyją w nieludzkim cierpieniu, jeśli od śmierci dzieli je według lekarzy 6 miesięcy lub mniej. Za takim rozwiązaniem zagłosowało 65,87% Nowozelandczyków, a 41% przeciwko - głosowano nad projektem ustawy End of Life Choice Act. Natomiast sprawa gandzi, nie została przez społeczeństwo przyjęta z entuzjazmem, co więcej, progresywni Nowozelandczycy nie zgodzili się na legalizację marihuany i 53,49% z nich zagłosowało przeciwko takiej nowelizacji, a 46,51% za legalizacją narkotyku. 

Jak te wyniki odnieść do sceny politycznej i obecnej sytuacji? Po pierwsze referendum nie było wiążące. Oznacza to, że nawet temat eutanazji nie musi się znaleźć w systemie prawnym Nowej Zelandii jako dozwolone narzędzie skracania życia. Był to pierwszy na świecie przypadek poddania pod referendum zagadnienia eutanazji. Nowozelandzka premier Jacinda Ardern publicznie przyznała swoje poparcie dla eutanazji oraz wobec legalizacji marihuany. Pani premier w przeszłości paliła marihuanę - trzeba przyznać, że w tym względzie wykazała rzadko spotykaną konsekwencję wśród polityków. Innego zdania na temat marihuany jest były premier Nowej Zelandii, również z Partii Pracy, który zagłosował przeciwko jej legalizacji. W mojej ocenie, należy spodziewać się legalizacji eutanazji oraz dalszych prac nad przekonaniem społeczeństwa do przyjęcia pomysłu legalizacji marihuany. 

O "Bliskich antypodach" - recenzja Leszka Sykulskiego

Wszystkim zainteresowanym tematem Nowej Zelandii, Polonii w tym państwie i relacjach polsko-nowozelandzkich oraz szerzej Pacyfiku polecam recenzję mojej książki, którą wykonał dla portalu Historykon.pl dr Leszek Sykulski: https://historykon.pl/bliskie-antypody-relacje-polsko-nowozelandzkie-w-procesach-globalizacji-i-dywersyfikacji-swiata-recenzja/?fbclid=IwAR2dDOSjr8H1GNdtGHzfQS6rdrIxSfd4KmJG11HxxmDwkEe5v8bT5wXUt4g . 

Nowa Zelandia nie uznała Palestyny

Uważam, że od około 2016 roku z Nową Zelandią dzieje się coś niedobrego. Obecnie kraj ten pogrążony jest w wielu problemach natury ekonomicz...