Uważam, że od około 2016 roku z Nową Zelandią dzieje się coś niedobrego. Obecnie kraj ten pogrążony jest w wielu problemach natury ekonomiczno-politycznej i choć był w przeszłości celem, pożądanym celem, migracji, to obecnie staje się Nowa Zelandia państwem z którego coraz więcej mieszkańców po prostu ucieka.
Na ostatniej sesji ogólnej ONZ nowozelandzki minister spraw zagranicznych Winston Peters postanowił zakomunikować światu, że Nowa Zelandia nie uzna Palestyny. Czy był to dobry ruch, dla państwa, które dotąd słynęło z obrony wolności i praw człowieka? Dla państwa, które przez wzgląd na swoja humanitarną postawę, określane było na arenie międzynardowej jako "mały mocarz"?
Jak wynika z doniesień medialnych, cieszą się w Izraelu z takiego stanowiska Winstona Petersa i Nowej Zelandii. Niestety, radować się powszechnie nie można, bo kurs jaki obiera Nowa Zelandia jest dramatyczny. To w zasadzie porzucenie stanowiska, które na arenie międzynarodowej Nowa Zelandia promowała od dziesiątek lat. Peters w swoim przemówieniu ani razu nie odwołał się do katastrofy humanitarnej w Gazie, ani w ogóle do sytuacji Gazy. Właściwie można by domniemać, że Petersowi przemówienie pisano chyba w Tel Aviwie, gdyż argumenty byly jako żywo wyjęte z przemów oficjeli żydowskich.
Zawsze ceniłem Winstona Petersa, to obecnie najbardziej doświadczony polityk w nowozelandzkich elitach politycznych, a zaraz najbardziej chyba kontrowersyjny. Dość wspomnieć, że ma obecnie 80 lat! Przy tym cieszy się zdrowiem i werwą, której brakuje wielu młodszym politykom. Nadal stoi na czele Partii Najpierw Nowa Zelandia (New Zealand First). Jednak kurs w polityce międzynarodowej, jaki wskazuje dla Nowej Zelandii jest czymś jednak niekoherentnym z historią, kulturą i tradycjami Nowej Zelandii. Wydaje się, że Wellington zdecydowało się na taki ruch, głównie pod naciskiem Waszyngtonu, do którego bardzo zbliżyła się prawicowa ekipa Christophera Luxona i Winstona Petersa. Wspomnieć bowiem trzeba, że rezygnacja Nowej Zelandii z względnej niezależności na arenie międzynarodowej, wiąże się zarówno z problemami wewnętrznymi, jak i narastającą rywalizacją amerykańsko-chińską na Pacyfiku. Nowozelandczycy, zdecydowali już chyba o tym, że będą na dobre i złe stać po stronie Ameryki. Tylko czy cenę za to musiało być milczenie w sprawie palestyńskich ofiar w Gazie?
Na usprawiedliwienie niejako swojej postawy Winston Peters przywołał konferencję z Montevideo z 1933 r., zgodnie z którą państwa muszą posiadać nie tylko terytorium, ludność i władzę, ale też zdolność do wchodzenia w interakcje z innymi państwami. Peters uznaje, że to co mielibyśmy nazywać państwem palestyńskim nie spełnia tych podstawoych kryteriów.
