Odpowiadając lapidarnie na postawione w tytule pytanie, można stwierdzić, że lewica będzie rządziła w Wellington bardzo długo.
Notowania Partii Pracy i jej liderki Jacindy Ardern rosną z każdym kolejnym tygodniem i partia idzie do wyborów jak taran w trwającej kampanii wyborczej. Natomiast po prawej stronie sceny politycznej mnożą się podziały i skandale. Prognozuje to tylko jeden scenariusz: dalsze trwanie Partii Pracy przy władzy. Jedyna poważna zmiana do jakiej może dojść to wykluczenie z władzy koalicjantów: zarówno Naprzód Nowa Zelandia jak i Partia Zielonych będą prawdopodobnie nie tylko poza rządem, ale i poza Izbą, bo notowania laburzystów sięgają wysoko ponad 50%. Główni oponenci - czyli Partia Narodowa mogą zaś liczyć na niewielkie poparcie rzędu 20-25%. Ubocznym efektem takiego stanu rzeczy, będzie prawdopodobnie podniesienie kolejnej debaty na temat obowiązującego systemu wyborczego, Nowozelandczycy bowiem, choć pragmatyczni do cna, to w kontekście władzy i jej pełnienia mają skłonność do dążenia do utrzymania silnej opozycji w parlamencie, nawet jeśli wiąże się to z fundamentalnymi zmianami ustrojowymi.
Jednym z ważnych tematów kampanii wyborczej jest ponownie zagadnienie polityki imigracyjnej, o której bardzo szeroko wypowiadają się liderzy partii małych i średnich, często uważani za margines życia politycznego, ale często obecni w polityce od dekad. Bez względu na korzeń ideologiczny, widać w tych partiach ostry dyskurs antyimigracyjny - te partie otwarcie mówią: stop imigracji do czasu aż sami uporamy się ze swoimi problemami. Zapominają często, że imigranci nie mogą czekać na pracę, chleb i bezpieczeństwo. Dlatego jest to dyskurs antyimigracyjny. Partie główne nurtu zdają się mi unikać dyskusji i imigracji, być może dlatego, że laburzystów kompromituje pod tym kątem kampania z 2017 r., kiedy ograniczenie imigracji było jednym z głównych postulatów Jacindy Ardern. W ustach liderów głównych partii naczelnym zagadnieniem trwającej kampanii jest to, jak przeciwdziałać, jakimi środkami, z kryzysem który wywołał koronawirus na świecie i w Nowej Zelandii, choć kraj kiwi jest jednym z najmniej na ziemi dotkniętych obszarów, działaniem pandemii.