wtorek, 30 października 2018

Aborcyjne zmiany w prawie

W 1989 r. w Polsce podczas spotkań kandydatów opozycyjnych z wyborcami w trakcie kampanii wyborczej do Sejmu PRL X kadencji (wybory czerwcowe), uczestniczyli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa - mieli zawsze asa w rękawie, były nim pytania o aborcję do kandydatów. Po zadaniu tych pytań, zawsze wybuchała wielka awantura. Temat aborcji chyba wszędzie na świecie, a na pewno na kulturowo i cywilizacyjnie rozumianym Zachodzie wzbudza potężne emocje. 

Nie inaczej jest w Nowej Zelandii, to w większości ateistyczne społeczeństwo (więcej nie wierzących w nic, niż wierzących w cokolwiek) wzięło się rękami swych przedstawicieli za zmianę prawa w obszarze aborcji. W ostatnim tygodniu Komisja Legislacyjna Izby Reprezentantów zaproponowała zmiany w prawie aborcyjnym, popierane przez rządzących. Wykreowano trzy propozycje nowelizacji tego prawa, tak aby aborcja stała się kwestią zagadnień zdrowia, a nie prawa karnego. Propozycje są następujące: A. Nie będzie żadnego specyficznego prawa aborcyjnego, a zapisy karne związane z ustawą karną z 1961 r. oraz z ustawą o sterylizacji i aborcji z 1977 r. zostaną całkowicie zniesione; B. Dokonywać się będzie obowiązkowych testów przed aborcją z udziałem medyka, aby określić czy aborcja nie narusza zdrowia fizycznego, psychicznego i dobrostanu matki; C. Ten wariant skoncentrowany jest na stanie ciąży, i wiąże elementy modelu A i B. Jeśli ciąża jest poniżej 22 tygodnia, to będzie wdrażana ścieżka A, jeśli powyżej 22 tygodnia, to będzie wdrażana ścieżka B. 

Komentatorzy zaznaczają, że w debacie tej pragną zwycięstwa racjonalności nad emocjami i uprzedzeniami. W laickim społeczeństwie nowozelandzkim, bardzo możliwy w realizacji jest wariant A, który daje kobiecie swobodę wybory w dokonywaniu aborcji. Oczywiście także w Nowej Zelandii, podobnie jak w Polsce, pojawia się ważne zagadnienie tzw. klauzuli sumienia, dla tych osób, które będąc lekarzami chciałyby z powodów wyznawanych wartości odmówić wykonania aborcji. Wydaje się, że rządzący i wspierający ich elektorat opowiadają się za usunięciem klauzuli sumienia. W debacie nowozelandzkiej zagadnienie aborcji postrzega się w wielu mediach przez pryzmat prawa człowieka do swobodnego rozmnażania się, posiadania potomstwa, itd., czyli w związku z zapisami praw człowieka. Przedstawiciele organizacji Głos dla Życia (Voice for Life) protestują przeciwko zapowiadanym zmianą w prawie, w proponowanej formule. 

W Nowej Zelandii obecnie aborcja możliwa jest jednie dla płodu, który ma poniżej 20 tygodni, i istnieje poważne zagrożenie dla życia. 

poniedziałek, 29 października 2018

Mieszkalnictwo i wzrost cen nieruchomości

Program KiwiBuild miał być zbawieniem dla ciężkiej sytuacji mieszkaniowej w Nowej Zelandii, szczególnie w Auckland i jego okolicach. W założeniach rządu laburzystowskiego i narodowego (Partia Pracy i NZF oraz Partia Zielonych) było, aby poprzez budowę tanich mieszkań wyrównywać nierówności społeczne. Te niestety są obecne także na antypodach. Szczególnie w Auckland można spotkać wielu bezdomnych, ale przeważają wśród nich przedstawiciele Maorysów i ludów polinezyjskich - tak przynajmniej może wynikać z obserwacji. 

O kwestiach nierówności społecznych w NZ polecam pracę pod redakcją Maxa Roshbrooka: Inequality. A New Zealand crisis, Wellington 2013. 

Wracając do programu KiwiBuild, są środowiska, które podnoszą, że tańsze domy w tym programie są dostępne tylko dla rodzin i osób posiadających przynajmniej średnie dochody, a koalicyjny rząd Partii Pracy nie dba zupełnie o przedstawicieli klas niższych i gorzej uposażonych, którzy przy niewielkich dochodach muszą radzić sobie z rosnącymi kosztami czynszów w lokalach w których są tylko najemcami. Według działaczy Armii Zbawienia (metodystyczna organizacja charytatywna) - działania rządu przyczyniają się paradoksalnie do wzrostu społecznych nierówności. 

Sytuacja jest więc dwuznaczna, z jednej strony rząd lewicowy zdaje się zasypywać swoimi działaniami rosnące rozwarstwienie społeczne z drugiej prowadzi programy dedykowane tylko dla osób z klasy średniej, bowiem koszt domu w programie KiwiBuild wynosi ok. 600-700 tys. NZD. 


sobota, 27 października 2018

Czy finansować partie polityczne z budżetu?

Od niedawna w Wellington gorącym tematem jest kwestia finansowania partii politycznych. Obecnie partie polityczne nie są dotowane bezpośrednio z budżetu, nie otrzymują państwowych dotacji, czyli jest tam zupełnie odwrotnie aniżeli w Polsce. Niemniej po ostatnich aferach w Partii Narodowej, kiedy jeden z jej posłów Jami Lee Ross usiłował skompromitować przewodniczącego tej partii informacjami o dotacjach od jednego z majętnych biznesmenów chińskich, temat metod utrzymania działalności partii politycznych rozgorzał na dobre. 

Jedni proponują, aby wprowadzić finansowanie publiczne, wskazując, że uniezależni to partie od wielkiego biznesu - zwolenniczką takiego rozwiązania zdaje się być premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern z Partii Pracy, ale już jej koalicyjny partner, czyli Winston Peters z NZF jest przeciwny takiemu rozwiązaniu wskazując na mechanizmu rynkowe - w jego opinii, jeśli obywatele sami nie dotują partii, to znaczy, że na taką partię nie ma popytu. 

Niezwykle ciekawe spostrzeżenie dał wobec tych zagadnień nowozelandzki politolog dr Bryce Edwards, który wskazał pewien paradoks. Edwards podniósł taki oto argument - jeśli afera, która wybuchła z powodu finansowania partii przez biznes, a ściślej przez rzekome nadużycia środków publicznych jakie były w dyspozycji Simona Bridgesa (temu posłowi zarzuca się wysokie wydatki na podróże służbowe), to dlaczego podatnicy mieliby się zgadzać na jeszcze większe finansowanie nowozelandzkich partii politycznych? 

Jest to bardzo interesująca debata, wskazująca jak bardzo odchodzi się od zdrowego rozumu. Otóż w Polsce od dawna partie polityczne finansowane są z budżetu centralnego jeśli przekroczą w wyborach powszechnych 3% próg poparcia. W Polsce partie otrzymują pieniądze za głosy, to się przelicza na sumę finansowania z budżetu (głosy tym "droższe" im padło ich mniej na dane ugrupowanie). W naszym kraju finansowanie publiczne motywowano zarówno względami bezpieczeństwa państwa - zagrożeniami zewnętrznymi, jak i korupcją wewnętrzną - czyli dosłownie zagrożeniem kupowania ustaw. Warto podkreślić, ze ideał zdrowego społeczeństwa i aktywności publicznej zakłada, że wszelkie organizacje i stowarzyszenia funkcjonują ze składek członków i przychodów z ich własnej działalności. Niestety juz nie tylko w Polsce jesteśmy dalecy od tego ideału, ale i problemy nowozelandzkie wskazują, że dla wszelkich stowarzyszeń politycznych brakuje woli ich samofinansowania przez członków i zwolenników takich frakcji. Taki stan rzeczy źle wróży stanowi demokracji. 

piątek, 12 października 2018

Molestowanie seksualne w policji nowozelandzkiej

Temat niczym gorący kartofel. Jak się okazuje dzięki reportażowi Radio New Zealand, w tamtejszej policji również dochodzi do przypadków molestowania seksualnego, od 2014 r. pracę z tego powodu straciło 9 funkcjonariuszy, a wobec dalszych 11 prowadzone jest dochodzenie. Tym samym, łącznie od 2014 r. władze policji przyjęły 20 zgłoszeń o molestowaniu w policji. Wydaje się, że jest to marginalny problem, ale biorąc pod wzgląd formację i jej niedużą wielkość jak na nasze standardy (około 9 tys. funkcjonariuszy mundurowych, wobec 100 tys. policjantów w Polsce), to 20 zgłoszeń o molestowanie to jednak jest poważna sprawa, która zresztą budzi w kraju kiwi żywe emocje. 


Ekologicznie, czyli jak?

Nowa Zelandia, podobnie jak cały zglobalizowany świat zmaga się z problemami ochrony środowiska. Choć mamy obraz czystej i zielonej Nowej Zelandii przed oczami, to sami mieszkańcy narzekają na pewne niedogodności - zanieczyszenia rzek w wyniku zakrojonego na szeroką skalę przemysłu hodowli bydła, dziurę ozonową i kwestie utylizacji śmieci, a szczególnie plastiku. 

Przykładem miasta, które jest daleko posunięte w zakresie ochrony środowiska jest nowozelandzkie Raglan, które samo siebie reklamuję jako miasto wolne od odpadów. Miasteczko ma 5 tys. mieszkańców i wszystkie odpady, które wytwarza przekształca w procesie biodegradacji. Przy tej okazji prowadzone są badania rozkładu, tzw. produktów biodegradowalnych, które takimi przynajmniej deklaruje je ich producenci. Jak się okazuje nie są one jednak tym, czym przedstawiają je producenci. Producenci bowiem wykorzystują swoisty wybieg - informując o biodegradacji produktu w sumie nie oszukują konsumentów, ale nie przedstawiają całej prawdy. Otóż takie produkty często rozkładają się setki lat. Zauważ się, że brak regulacji prawnych w tym zakresie w Nowej Zelandii utrudnia zarządzanie odpadami i to pomimo ścisłych norm międzynarodowych, których Nowa Zelandia przestrzega. Problemem staje się bowiem postawa wytwórców rzeczy plastikowych, którzy dość dowolnie podchodzą do oznaczeń o biodegradacji. 

Innymi obecnie żywymi tematami jest dedykacja rządu nowozelandzkiego wobec środowiska. Premier Jacinda Ardern zapewnia, że zastopowanie nowych odwiertów ropy naftowej na wodach oceanicznych, zarzucenie używania plastikowych reklamówek (z tym, że nadal na potęgę używa się plastikowych opakowań, itd.), dbałość o czystość wody (którą interesują się chińskie firmy zakupujące ją na swój rynek i butelkujące ją w Nowej Zelandii), spadek emisji spalin oraz pomoc dla innych państw na Pacyfiku, które dotknięte są zmianami klimatu, ochrona zagrożonych drzew kauri. Podejście obecnego rządu Nowej Zelandii do zagadnień ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatycznymi całkowicie wpisuje się w lewicowy rys ideologiczny Partii Pracy i zgodne jest w tej mierze z postulatami lewicy międzynarodowej. 

Nowozelandczycy są wysoce świadomi efektów zmian klimatycznych, obserwują bowiem na Wyspie Południowej topnienie lodowca Franciszka Józefa. Mają też bardzo wysoki wskaźnik zachorowalności na raka skóry, w związku z dziurą ozonową nad krajem. Dobrą wiadomość na przyszłosć jest to, że jak twierdzą naukowcy, dzięki wdrożonej już dekady temu polityce mającej na celu przeciwdziałanie powiększaniu się tej dziury nad krajem kiwi, problem ten ma zniknąć w ciągu najbliższych...50 lat. Do tego czasu Nowozelandczycy nadal będą unikać wylegiwania się na swoich malowniczych plażach. 

środa, 10 października 2018

Eksploatacja imigrantów?

Nowo Zelandia to kraj imigrantów, zresztą to oni powołali to państwa za zgodą i pod pieczą brytyjskiej korony. Temat imigrantów powraca w Nowej Zelandii niczym bumerang, i chociaż we wcześniejszych latach nie był tematem dominującym w czasie wyborów, to coraz częściej staje się elementem dyskursu publicznego. Jak ukazały ostatnie badania, w Nowej Zelandii wyborcy dwóch partii politycznych, tzn. New Zealand First (Naprzód Nowa Zelandio!/ Nowa Zelandia Jest Pierwsza!) oraz Labour Party (Partia Pracy) kierowali się tematem imigracji dokonując swoich wyborów w trakcie ostatniej kampanii do Izby Reprezentantów. Partie te stworzyły zresztą obecny rząd Nowej Zelandii, więc nikogo w kraju kiwi nie dziwi, że Nowozelandczycy o imigracji mówią z coraz większymi emocjami. Z jednej strony bowiem akcepetuje się imigrację i uważa się ją za zjawisko, które pomogło rozwinąć cywilizacyjnie kraj, z drugiej strony jednak pojawiły się już w trakcie kampanii 2017 r. informacje, że uwczesna polityki imigracyjna Nowej Zelandii umożliwiała wykorzystywanie imigrantów w pracy "na czarno", głównie dlatego, iż dostawali się oni na wyspy dzięki wizom studenckim wydawanym dzięki ich udziale w zajęciach na zupełnie fikcyjnych kursach, szkoleniach, studiach, itd. Innym przejawem obecnie toczącej się debaty o imigracji są propozycje wprowadzenia swoistego kodeksu kulturowe dla imigrantów, którzy mają przestrzegać pewnych postaw i zachowań w kraju kiwi. Oczywiście te propozycje, wysuwane zresztą przez Winstona Petersa z NZF, spotykają się z szyderczą wręcz ripostą bardzo szerokiej części społeczeństwa. Kpiący piszą więc o konieczności przestrzegania przez imigrantów zasad takich jak: bezdomność, niskie zarobki, płacenie wysokich podatków. Sytuacja imigracyjna w Nowej Zelandii nie jest łatwa, bowiem tylko w 2016 r. do kraju kiwi przybyło około 80 tys. imigrantów, kiedy społeczność tego wielokulturowego państwa wynosiła niewiele ponad 4,5 mln obywateli. 

Gdybyśmy z taką imigracją mieli do czynienia w Polsce, to proszę sobie wyobrazić skalę problemów, jakie narosłyby w sytuacji w której musielibyśmy zmierzyć się z roczną imigracją na poziomie ok. 700 tys. osób ze społeczeństw o raczej odmiennych kultur od naszej? 

Bogaty rząd i biedni obywatele?

Lider nowozelandzkiej opozycji Simon Bridges uważa, że rząd Nowej Zelandii (jakby go nie nazwać, to jest to obecnie rząd narodowo-lewicowy) wykazując ostatnio dodatnie saldo powinien obniżyć podatki. Jak poinformowano opinię publiczną, Nowa Zelandia ma obecnie 5,5 mld NZD nadwyżki w budżecie, a rządzący narodowo-lewicowcy według Partii Narodowej uzyskują dobre wyniki finansowe windując podatki i wprowadzając kolejne obciążania w kraju kiwi. Lider obecnej opozycji mówi wprost: "Przyczyną większej ilości pieniędzy w kasie rządu jest to, że mniej ich posiadają obywatele". Bridges nawołuje partie rządzące do obniżki podatków na paliwa. Według niego nowozelandczycy tracą corocznie kilkaset dolarów z powodu ostatnich podwyżek cen paliw. Z kolei przeciwnicy Partii Narodowej wytykają opozycji, że kiedy do 2017 r. była u władzy zdążyła podnieść podatki na paliwa dziewięciokrotnie, o czym Bridges, albo nie pamięta, albo celowo te informacje próbuje przemilczeć. W Bridgesa taka krytyka uderza tym bardziej, że ten w ostatnim rządzie był ministerem transportu.

Ostatnio młody lider opozycji nie ma dobrego okresu. Niedawne niekontrolowane wycieki informacji z jego partii ujawniły bardzo wysokie wydatki związane z jego podróżami służbowymi. Wydatki te miały być bowiem horendalnie wysokie i niczym nie uzasadnione. Nadto Bridges oskarżany jest o odwracanie się plecami od interesów biednej części elektoratu i przyklaskiwanie osobom z warstw dobrze sytuowanych w społeczeństwie.

Zabiorę was na polityczne antypody

Tym postem chciałbym rozpocząć publicystykę na temat nowozelandzkiej polityki. Mam nadzieję, że w ten sposób osiągnę dwa cele: 1. Przybliżę polskim użytkownikom Internetu sprawy polityczne kraju kiwi, i tym samym ukażę rolę jaką odgrywa Nowa Zelandia we współczesnym świecie. Przybliżę też nieco kulturę polityczną Aotearoa. Będę usiłował komentować sprawy polityczne w Nowej Zelandii, tak, abyście uzyskali z tego jak najwięcej wiedzy o tym odległym państwie, itd., 2. Ukażę Internautom historię Nowej Zelandii w kontekście wydarzeń bieżących. 

Te cele osiągnę komentując wydarzenia w Nowej Zelandii z naciskiem na publikowanie codziennej notki. Mam nadzieję, że moja inicjatywa spodoba się wam, a dzięki niej w Polsce będzie się też nieco więcej pisać o Nowej Zelandii.

Nową Zelandią interesują się od około 10 lat, przynależę do organizacji badających historię, politykę i kulturę tego państwa. Jestem autorem wielu artykułów naukowych o tematyce nowozelandzkiej i przebywałem tam wykonując swój projekt badawczy.

Obserwujcie wydarzenia polityczne w Nowej Zelandii, to da wam naprawdę interesującą perspektywę nie tylko na antypody, ale też na wydarzenia w skali globalnej. 

Dlaczego Ardern zrezygnowała?

W mediach gruchnęło o rezygnacji Jacindy Ardern - niezwykle popularnej premier Nowej Zelandii.   Popularnej, ale szczególnie poza Nową Zelan...